Materiały na peregrynację

ŚW. DOMINIK SAVIO – GIGANT DUCHA

Oprac. Ks. Paweł Kostrzewski

1.  ŻYCIORYS DOMINIKA SAVIO (1842-1857)

Dominik Savio przyszedł na świat 2 kwietnia 1842 roku w San Giovanni di Riva, miejscowości oddalonej 40 km od Turynu, miasta, w którym swą siedzibę ma znany na całym świecie klub piłkarski Juventus. Ponieważ był wątłego zdrowia ochrzczono go już w dniu urodzin. Jego rodzice byli prostymi ludźmi. Ojciec Karol był rzemieślnikiem, miał własną kuźnię, w której naprawiał pługi, motyki i podkuwał konie należące do okolicznych rolników. Sam również po zakończeniu pracy w kuźni uprawiał niewielki kawałek ziemi. Był człowiekiem pracowitym i pobożnym. Matka Dominika miała na imię Brygida i była krawcową. Odwołując się do swojego zawodu często mówiła: „Ludzkie życie, piękne lub nie, jest jak piękne lub brzydkie ubranie, które <<pożyczamy>> Jezusowi, żeby pokazał się w nim innym”. To dzięki mamie Dominik zaczął marzyć, żeby stać się „pięknym materiałem, z którego można uszyć strój Panu”. Choć Państwo Savio byli ludźmi niezamożnymi to jednak ich dzieci wyróżniały się czystym i schludnym ubraniem, a nade wszystko grzecznością, która jest największą ozdobą człowieka. Wychowywali swoje dzieci w duchu wiary i miłości do Boga i ludzi. Dzięki wierze wyniesionej z domu  Dominik w wieku zaledwie 5 lat został ministrantem, gorliwie pokonując codziennie kilka kilometrów, aby uczestniczyć w porannej mszy św. Proboszcz ks. Jan Zucca, któremu Dominik służył do mszy św., podkreślał, że Dominik modlił się z niespotykanym w tym wieku zaangażowaniem, a kiedy spotykał kapłana pozdrawiał go z należnym szacunkiem. Już jako mały chłopiec nigdy nie pozostawał obojętny na ludzi ubogich, których w tamtych czasach, wypełnionych licznymi wojnami i klęskami nie brakowało. Chętnie darowywał drobne pieniążki, czasem otrzymywane w prezencie, i zdarzało się, że rezygnował ze swojego posiłku, aby podarować go jakiemuś ubogiemu, pukającemu do drzwi.

W wieku 6 lat zaczął uczęszczać do szkółki parafialnej. Był bardzo zdolnym i sumiennym uczniem dzięki czemu szybko czynił postępy w nauce, które nie sprawiała mu żadnych trudności. Na tle klasy zdecydowanie się wyróżniał, nie dając się namówić kolegom do niebezpiecznych zabaw, przedrzeźniania starszych czy innych wybryków. Pomimo że dominował nad kolegami nigdy nie dał im tego odczuć, nie sprzeczał się z nimi, za wszelką cenę próbując postawić na swoim, jak to często bywa wśród dzieci. Dalszą naukę kontynuował w Castelnuovo ď Asti. Każdego dnia przemierzał dystans 16 km, aby uczestniczyć w zajęciach, i co warto podkreślić nigdy się na  nie spóźnił. Zapytany, czy się nie boi chodzić samemu, odpowiadał, że przecież nie jest sam, są z nim Jezus, Maryja i Anioł Stróż.  W dniu I Komunii św., którą przyjął w wieku 7 lat, co jak na tamte czasy było ewenementem, bo z reguły dzieci przystępowały do sakramentu spowiedzi i Komunii św. mając 12 lat, zapisał w książeczce do nabożeństwa postanowienia, które świadczą o jego duchowej dojrzałości:

1. Będę się często spowiadał i przyjmował Komunię św.

2. Będę święcił dzień święty

3. Moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja

4. Raczej umrę niż zgrzeszę

Przełomowym momentem jego życia było spotkanie z ks. Janem Bosko, który przyjął 12-letniego Dominika do prowadzonego przez siebie oratorium czyli szkoły z internatem na Valdocco w Turynie. W pewną niedzielę Wielkiego Postu w 1855 roku ks. Bosko wygłosił kazanie na temat świętości, podkreślając, że naprawdę każdy może ją osiągnąć. Pod jego wpływem Dominik zapragnął zostać świętym. Sądził jednak, że świętość można osiągnąć jedynie przez umartwienia, samotność, modlitwy i surową pokutę. Wystarczyło zaledwie kilka dni, aby stracił radość z życia, zabawy, nauki i towarzystwa kolegów. Bardzo szybko spostrzegł to ks. Bosko, który wyjaśnił Dominikowi, że świętość to nie samobiczowanie czy inne akty pokutne. Aby zostać świętym bądź zawsze wesoły, dobrze spełniaj swoje obowiązki i pomagaj kolegom, mówił ks. Bosko.

Dominik wziął sobie głęboko do serca te słowa. Odtąd zawsze z radością wypełniał swoje obowiązki wobec Boga i bliźnich. Najważniejszą osobą w jego życiu był Jezus. Czas poświęcony na modlitwę nie był dla Dominika czasem straconym. Lubił się modlić i często to czynił, zwłaszcza adorując Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Spotkanie z Jezusem napełniało go radością i chęcią niesienia pomocy kolegom, zwłaszcza tym słabszym w nauce i zaniedbanym pod względem duchowym. Największą przyjemność sprawiało Dominkowi uczenie swoich rozbrykanych rówieśników katechizmu. Żeby urozmaicić spotkania, organizował dla kolegów konkursy z nagrodami. Bardzo mu zależało, aby jego koledzy każdego dnia uczestniczyli we mszy św. Zdarzało się, że przerywał zabawę i zapraszał kolegów na krótką modlitwę do kościoła. Najmłodszych uczył poprawnego wykonywania znaku krzyża.

Św. Dominik bardzo kochał Matkę Bożą i bardzo często się do Niej modlił. Jego ulubionym miesiącem był maj, kiedy to przystrajał ołtarzyki Matki Bożej i gromadził przy nich swoich kolegów na wspólnej modlitwie. Podczas tych nabożeństw Dominik prawie zawsze miał spuszczone oczy. Na pytanie: Dlaczego?, odpowiadał: Chcę je zachować na oglądanie w niebie Matki Bożej. 8 grudnia 1854 roku papież Pius IX ogłosił w Rzymie dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMP. Św. Jan Bosko przygotował bardzo starannie swoich chłopców do tej uroczystości. Dominik Savio tego dnia po generalnej spowiedzi i przyjęciu Komunii św. napisał akt ofiarowania się Matce Bożej Niepokalanej i złożył go na Jej ołtarzu: „Maryjo, ofiaruję Ci swoje serce. Spraw, aby zawsze było Twoje. Jezu i Maryjo, bądźcie zawsze moimi przyjaciółmi. Błagam Was, abym raczej umarł, niż bym miał przez nieszczęście popełnić choć jeden grzech”. Owocem miłości do Matki Bożej było założone w 1856 roku „Towarzystwo Niepokalanej”, którego członkowie zajmowali się pomocą w nauce słabszym wychowankom Oratorium, a jednocześnie sami dopingowali się do jeszcze większej pracy nad sobą.

Dominik promieniował radością, odznaczał się pracowitością i odwagą, którą wykazał, gdy dobrowolnie zgłosił się do opieki nad ciężko chorymi na cholerę. Nie chował się za plecami innych, gdy należało upomnieć gorszycieli. Starszemu, dobrze zbudowanemu mężczyźnie potrafił wyrwać gazetę z obscenicznymi obrazkami, którą pokazywał młodym chłopcom. Innym razem upomniał woźnicę, który strasznie bluźnił i klął okrutnie, przekonując go że słowa, które tak nierozważnie wypowiada bardzo obrażają Pana Jezusa.  Zapobiegł również pojedynkowi na kamienie swoich dwóch rozwścieczonych kolegów stając pomiędzy nimi z krzyżem w ręku, i apelując o przebaczenie: „Chrystus umarł niewinny, przebaczając katom, a wy chcecie na sobie wywierać krwawą zemstę!”. O jego heroizmie a jednocześnie duchowej dojrzałości świadczy również wydarzenie z czasów przed wstąpieniem do oratorium, gdy kłamliwie obwiniony przez szkolnego kolegę o wrzucenie śniegu do pieca, z godnością i pokorą przyjął oskarżenie. Nie podał imienia winowajcy-oskarżyciela aby ten nie został wyrzucony ze szkoły ponieważ miał już na koncie nie jedno wykroczenie. Gdy prawda wyszła na jaw i wychowawca czynił naszemu bohaterowi wymówki, że ten nie bronił się, Dominik odparł: „Przecież Pan Jezus też był niesprawiedliwie oskarżany”.

Na uwagę zasługują nadprzyrodzone wydarzenia jakie miały miejsce w życiu Dominika. Pewnego dnia św. Dominik zapukał do pokoju św. Jana Bosko, prosząc, by ten szybko poszedł z nim do umierającego protestanta, który postanowił pogodzić się z Bogiem i umrzeć jako katolik. Ks. Bosko dobrze wiedział, że Dominik nigdy nie bywał w tych okolicach i nie miał prawa znać tego człowieka. Dowiedział się o nim w nadprzyrodzony sposób. Podobnie rzecz się miała z chorobą jego matki, o której również dowiedział się w nadnaturalny sposób. Pośpieszył do domu, przywitał się z mamą i niepostrzeżenie zawiesił jej na szyi szkaplerz Niepokalanej. Po jego odwiedzinach mama natychmiast wyzdrowiała. Kiedy indziej Dominik zapukał do jednego z domów, zamieszkiwanego przez wiele rodzin i zapytał kto tu umiera. Początkowo wyśmiano jego pytanie, gdy jednak zaczęto sprawdzać poszczególne mieszkania odnaleziono samotną, umierającą staruszkę.

Jesienią 1856 roku Dominik ciężko zachorował. Lekarze zdiagnozowali u niego zaawansowaną chorobę płuc i polecili aby został odesłany w rodzinne strony, gdyż tylko świeże powietrze mogło go uratować. Kiedy Dominik żegnał św. Jana Bosko i kolegów powiedział: „Ja już tu nie wrócę”. Tak też się stało. 9 marca 1857 roku, zaopatrzony w sakramenty święte, kiedy ojciec czytał mu modlitwy o dobrą śmierć z książeczki do nabożeństwa, którą dla swojej młodzieży ułożył św. Jan Bosko, chłopiec nagle zawołał: „Do widzenia, ojcze! Do widzenia! O jakie piękne rzeczy widzę!”

W 1933 roku papież Pius XI wydał dekret o heroiczności cnót Dominika. Nazwał go z tej okazji „małym świętym” i „gigantem ducha”. W 1950 roku papież Pius XII ogłosił Dominika błogosławionym, a cztery lata później zaliczył go w poczet świętych. Jego relikwie znajdują się w Turynie, w bazylice Maryi Wspomożenia Wiernych w pobliżu relikwii św. Jana Bosko.

Święty Dominik Savio należy do grona najmłodszych wyznawców kanonizowanych przez Kościół. Gdy umierał miał niespełna 15 lat.

W ikonografii jest przedstawiany w stroju młodzieńca z epoki a jego atrybutami są: Anioł Stróż, lilia, krzyż, księga, figura Matki Bożej.

Anioł Stróż – atrybut ten nawiązuje do określenia świętego „aniołem opiekuńczym oratorium”. Sam święty mawiał, że nic mu nie grozi, bo Maryja i Anioł Stróż zawsze są przy nim.

Lilia odnosi się do dziewiczego życia, krzyż do rozmodlenia i pragnienia świętości, zaś figura Matki Bożej przypomina o szczególnym nabożeństwie do Niepokalanej. Księga nawiązuje do modlitewnika, w którym Dominik zapisał swoje postanowienia w dniu I Komunii oraz do opracowanego przezeń statutu „Towarzystwa Niepokalanej”. Krzyż trzymany w dłoni przypomina wydarzenie, podczas którego Dominik krzyżem rozdzielił dwóch bijących się chł

2. KAZANIA

2.1 Postawić na Jezusa

Ewangelia o bogatym młodzieńcu

Nie wiemy jak potoczyły się dalsze losy bogatego młodzieńca. Może przemyślał słowa, które usłyszał od Jezusa, sprzedał swój majątek i poszedł za Nim, odnajdując poszukiwane szczęście. A może żył tak jak dawniej, gromadząc kolejne dobra materialne, które zamknęły jego serce na prawdziwe szczęście płynące ze spotkania z Jezusem. Milczenie Ewangelii nie pozwala nam na rozstrzygnięcie naszych przypuszczeń. Na szczęście wiemy, jak potoczyły się losy tych, którzy na przestrzeni wieków pozytywnie odpowiedzieli na zaproszenie Jezusa do porzucenia wszystkiego i pójścia za Boskim Mistrzem. Wiemy jak potoczyły się losy tych, którzy w swym życiu postawili na Jezusa i się nie zawiedli. Jednym z nich był Dominik Savio.

Żył ponad 160 lat temu we Włoszech. Urodził się 2 kwietnia 1842 roku w wiosce Riva di Chieri koło Turynu. Jego ojciec Karol był rzemieślnikiem, a matka Brygida krawcową. Godnym podkreślenia jest fakt, że już w wieku 5 lat został ministrantem. Do kościoła miał kilka kilometrów, a mimo to zawsze pierwszy przychodził na poranną mszę św., modląc się przy jeszcze zamkniętych drzwiach kościoła. Spotkanie z Jezusem było dla niego najważniejszym wydarzeniem dnia, dlatego zawsze starał się do niego dobrze przygotować. A jak to jest w naszym przypadku? Czy przychodzimy wcześniej na msze św., aby się do niej przygotować? Czy zanim założymy komże czy albę spędzamy kilka minut przed Najświętszym Sakramentem, dysponując nasze serca i umysły na spotkanie z Jezusem, który w czasie mszy św. będzie do nas mówił w Słowie Bożym i nakarmi nas swoim Ciałem i Krwią? Św. Dominik uczy nas, że msza św. do spotkanie z Jezusem, do którego należy się odpowiednio przygotować, aby zaowocowało w naszym życiu wzrostem wiary i pomnożeniem duchowych darów.

Niektórzy mówią, że młodość i wiara nie siedzą w jednej ławce. Św. Dominik jest zaprzeczeniem tej zasady. Mimo młodego wieku był bardzo pobożny, co więcej jego wiara była bardzo dojrzała, a on sam bardzo mądry. Świadczy o tym między innymi wydarzenie jakie miało miejsce w czasie I Komunii św. Dominka, którą nasz bohater przyjął w wieku 7 lat. Wtedy to w książeczce do nabożeństwa napisał swoje postanowienia:

1. Będę często spowiadał się i przyjmował Komunię św.

2. Będę święcił dzień święty

3. Moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja

4. Raczej umrę niż zgrzeszę

Gdyby takie słowa napisał ksiądz, siostra zakonna, pobożna starsza pani czy pan nie wywołało by to w nas zdziwienia. Ale te słowa zapisał 7 letni chłopiec, dając świadectwo niezwykłej mądrości, otrzymanej od Boga  pomimo młodego wieku. Przypomina nam się św. Faustyna Kowalska, która ukończyła zaledwie 3 klasy szkoły podstawowej, a mimo to napisała książkę „Dzienniczek”, która dziś jest najczęściej sprzedawaną polską książką na świecie. Jest to potwierdzenie tego, ze Pan Bóg obdarza niezwykłą mądrością tych, którzy w Niego wierzą. W szkole Jezusa i Maryi zdobywamy mądrość, dzięki której zawsze  opowiadamy się po stronie dobra, czyniąc nasze życie pięknym.

Wspomniane zasady Dominka i dla nas powinny stać się drogowskazami w naszej wędrówce przez życie. Św. Dominik zachęca nas do częstej spowiedzi św. i Komunii św.! Wyobraź sobie, że bardzo rzadko a może nawet w ogóle nie pierzesz swoich ubrań. Jak wtedy by wyglądały i pachniały? Tak samo jest z naszym duchowym obliczem, które zanieczyszczamy przez zło, które popełniamy. Dzięki spowiedzi św. oczyszczamy się z brudu grzechów i odzyskujemy duchową świeżość. Każdego dnia jemy śniadanie, obiad i kolację, dzięki temu mamy siłę do nauki, uprawiania sportu, wypełniania naszych obowiązków. Gdybyśmy przestali jeść powoli zaczęlibyśmy tracić siły a w końcu umarlibyśmy. Tak samo jest z Komunią św. Ona daje nam siłę do czynienia dobra, walki ze złymi myślami, pokonywania życiowych trudności. Pan Bóg nie chroni nas przed problemami, ale jeśli w Niego wierzymy i ufamy Mu daje nam siły do zmierzenia się z nimi i rozwiązania życiowych trudności, a daje nam tę siłę przez spowiedź i Komunię św. Ponadto to przykre jeśli ministrant, który poza kapłanami jest najbliżej ołtarza rezygnuje z przyjmowania Komunii św. Św. Dominik uczy nas, że Komunia św. to największy dar jaki otrzymujemy od Boga, który pod postacią chleba przychodzi do naszych serc, aby towarzyszyć nam swoją mądrością, siłą i wsparciem.

Św. Dominik przypomina nam o świętowaniu Dnia Pańskiego czyli niedzieli. Spośród wszystkich dni tygodnia niedziela jest dniem wyjątkowym, jest wspomnieniem zmartwychwstania Jezusa, najważniejszego wydarzenia naszej wiary. To dzień w którym uczestniczymy w spotkaniu ze Zmartwychwstałym Panem na mszy św. To również dzień wolny od zajęć szkolnych i pracy. Dzień odpoczynku. Czy rzeczywiście niedziela to wyjątkowy dzień w naszym życiu? Czy zawsze uczestniczę tego dnia we mszy św.? Czy znajduję czas, aby przynajmniej w niedzielę poświęcić kilka minut na lekturę Pisma św., przeczytanie książki religijnej np. o jakimś świętym? Komu poświęcam najwięcej czasu w dniu Pańskim? Bogu, rodzicom, bliskim, znajomym, a może więcej czasu spędzam przed telewizorem  czy ekranem komputera Internecie? Św. Dominki uczy nas, że niedziela to dzień spotkania z Bogiem i bliskimi, które przynoszą nam radość.

Św. Dominik miał wielu przyjaciół, ale tymi najważniejszymi byli Jezus i Maryja. Przyjaciel to ktoś z kim lubię spędzać czas, komu mogę powierzyć nawet największą tajemnicę, to ktoś na kogo zawsze mogę liczyć. Św. Dominik dobrze wiedział, że czas poświęcony Jezusowi i Maryi nie jest czasem straconym. Jego modlitwa nie była tylko recytowaniem wyuczonych formuł ale rozmową, opowiadaniem o tym co dzieje się w moim życiu, o moich małych i dużych zwycięstwach i porażkach. Jak wygląda moja modlitwa? Czy pamiętam o porannym pacierzu, o zaproszeniu Boga do moich zajęć? Czy wieczorem dziękuję za to co wydarzyło się danego dnia? Czy przepraszam za swoje niewłaściwe zachowanie? Bóg jest jak dżentelmen, przychodzi do nas tylko wtedy gdy jest zaproszony. Jeśli nie zapraszasz Boga przez modlitwę to nie dziw się, że stoi z daleka od twojego życia. Dominik uczy nas, że Jezus i Maryja to nasi najlepsi przyjaciele, którzy są zawsze z nami, ilekroć tego potrzebujemy.

Raczej umrę niż zgrzeszę. Słysząc to postanowienie nie jednemu z nas przeszły ciarki po plecach. Często stać nas na wielkość. Jesteśmy wielcy gdy bezinteresownie pomagamy rodzicom lub kolegom, gdy potrafimy przyznać się do winy, gdy nie pozostajemy obojętni na ludzką krzywdę. Niestety często jesteśmy również „mali” gdy śmiejemy się z kogoś słabszego, gdy obgadujemy innych, gdy sięgamy po używki. Dominik zdawał sobie sprawę, że niemal w każdej minucie życia trwa walka czy opowiemy się po stronie dobra czy zła, po stronie Boga czy złego ducha. Chciał być jak żołnierz, który postanawia za cenę własnego życia bronić zagrożonej ojczyzny, który postanawia raczej zginąć niż bez walki oddać ją w ręce wroga. Raczej umrę niż zgrzeszę – to zrobić wszystko aby odnieść zwycięstwo nad pokusami, to nie ustąpić w duchowej walce, to nie poddać się pomimo porażek, upadków czyli popełnianych grzechów. W ostateczności liczyć się będzie wygrana wojna o nasze zbawienie a nie pojedyncze grzeszy, które Bóg nam przebaczy jeśli będziemy walczyli po jego stronie.

Św. Dominik postawił w swoim życiu na Jezusa i Jego mocą odniósł wspaniałe zwycięstwo. Znam ludzi którzy przegrali swoje życie bo zamiast na Jezusa postawili na alkohol, narkotyki, nieustanną zabawę. Ilu to wspaniale zapowiadających się sportowców, piosenkarzy, artystów przegrało swoje dobrze zapowiadające się kariery ponieważ dali sobie wmówić że Jezus jest im do niczego niepotrzebny. Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie: „jeśli w życiu straciłeś pieniądze to nic nie straciłeś, jeśli straciłeś zdrowie to straciłeś dużo ale jeśli straciłeś wiarę to straciłeś wszystko”.

Kochani młodzi! Nie dajcie sobie wyrwać wiary. Postawcie w swoim życiu na Jezusa, a tak jak Dominik odniesiecie zwycięstwo.

2.2 Bądź odważnym wyznawcą Jezusa

Dla jednych bohaterem jest żołnierz, który swoje życie poświęca dla ojczyzny, broni jej granic i walczy o jej wolność jak to wielokrotnie miało miejsce w historii Polski. Dla innych bohaterem jest po prostu ten, kto z narażeniem własnego życia ratuje innych, tak jak na co dzień czynią to strażacy czy policjanci. Dla jeszcze innych bohaterem jest ulubiony sportowiec, który ustanawia nowe rekordy i zdobywa kolejne trofea. Św. Dominki nie był żołnierzem, strażakiem, policjantem czy sportowcem, a mimo to dla wielu z nas jest prawdziwym bohaterem. Miał bowiem coś, co każdy bohater powinien posiadać. Tym czymś była odwaga. Dominki miał przede wszystkim odwagę swoje życie związać z Jezusem, a to nigdy nie było, nie jest i nie będzie takie łatwe. Nie przejmował się tym, co będą mówić inni. Dla niego najważniejszym był Jezus i nigdy się tego nie wstydził.

Dominik od najmłodszych lat, choć był delikatnym, filigranowym chłopcem odznaczał się odwagą. Gdy jego maleńka siostra Rajmonda wpadła do stawu i zaczęła się topić, Dominik bez wahania rzucił się na pomoc i uratował ją. Zapytywany wielokrotnie jak to zrobił, ponieważ był powszechnie uważany za niezbyt silnego, odpowiadał: „Nie własną siłą udało mi się ją uratować, bo kiedy jedną ręką trzymałem Rajmondinę, za drugą rękę byłem wspomagany prze mojego anioła stróża”.

Nie lada odwagę wykazał gdy dobrowolnie zgłosił się do opieki nad ciężko chorymi na cholerę. Nie chował się za plecami innych, gdy należało upomnieć gorszycieli. Starszemu, dobrze zbudowanemu mężczyźnie potrafił wyrwać gazetę z obscenicznymi obrazkami, którą pokazywał młodym chłopcom. Innym razem upomniał woźnicę, który strasznie przeklinał, przekonując go, że słowa, które tak nierozważnie wypowiada bardzo obrażają Pana Jezusa.  Zapobiegł również pojedynkowi na kamienie swoich dwóch rozwścieczonych kolegów stając pomiędzy nimi z krzyżem w ręku, i apelując o przebaczenie: „Chrystus umarł niewinny, przebaczając katom, a wy chcecie na sobie wywierać krwawą zemstę!”. O jego heroizmie a jednocześnie duchowej dojrzałości świadczy również wydarzenie z czasów przed wstąpieniem do oratorium, gdy kłamliwie obwiniony przez szkolnego kolegę o wrzucenie śniegu do pieca, z godnością i pokorą przyjął oskarżenie. Nie podał imienia winowajcy-oskarżyciela, aby ten nie został wyrzucony ze szkoły, ponieważ miał już na koncie nie jedno wykroczenie. Gdy prawda wyszła na jaw i wychowawca czynił naszemu bohaterowi wymówki, że ten nie bronił się, Dominik odparł: „Przecież Pan Jezus też był niesprawiedliwie oskarżany”.

W ten sposób św. Dominik wpisał się w całą plejadę młodych ludzi, których podziwiamy za ich odwagę.

U nas w Polsce mieliśmy wielu bardzo młodych a jednocześnie odważnych ludzi. Myślę tutaj o dzieciach z Wrześni, którzy w czasach zaborów, a dokładnie w latach 1901-1902 zaprotestowały przeciwko modlitwie i nauce religii w języku niemieckim, ponosząc za to surowe kary w postaci chłosty a nawet więzienia. Jedno z dzieci napisało piękny wiersz:

„My z Tobą Boże rozmawiać chcemy,

Lecz Vater unser nie rozumiemy

I nikt nie zmusi nas Ciebie tak zwać,

Boś Ty nie Vater, lecz Ojciec nasz”.

Wielką odwagą wykazały się orlęta lwowskie. Tym mianem określamy polską młodzież, która w listopadzie 1918 roku ochotniczo walczyła o miasto z oddziałami wojsk ukraińskich, a latem 1920 roku broniła Lwowa przed Armią Czerwoną. Jednym z uczestników walk był 16-letni Jan Łączkowski pochodzący z Wielunia. Z kolei 13-letni Antoni Petrykiewicz został najmłodszym w historii kawalerem Orderu Virtuti Militari przyznawanym za szczególne zasługi na rzecz ojczyzny.

Odwagi nie brakowało również młodym uczestnikom Powstania Warszawskiego z 1944 roku, którzy w charakterze łączników czy sanitariuszy a nierzadko z bronią w ręku walczyli o wyzwolenie stolicy z rąk niemieckiego okupanta.

Młodych odważnych ludzi spotykamy w szeregach żołnierzy niezłomnych, którzy już po II wojnie światowej podjęli walkę z narzuconym Polsce reżimem komunistycznym. Do rangi symbolu urasta postać Danuty Siedzikówny noszącej pseudonim Inka, będącej sanitariuszką w 5 Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej mjr Zygmunta Szendzielarza Łupaszki. Została aresztowana w nocy z 19 na 20 lipca 1946 roku w czasie podróży do Gdańska w celu nabycia materiałów opatrunkowych. Podczas przesłuchań, pomimo strasznych tortur, nikogo nie wydała. Oczekując na wykonanie wyroku śmierci przekazała gryps do znajomych w Gdańsku: „powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Umierała z okrzykiem „Niech żyje Polska!”. Miała 18 lat.

Odwagi nie można odmówić polskim świętym – św. Stanisławowi Kostce, który zrezygnował z kariery urzędniczej i ogromnego majątku aby swoje życie poświęcić na służbę Bogu i przemierzył wiele tysięcy kilometrów aby zrealizować swoje powołanie oraz św. Karolinie Kózkównie, która poniosła śmierć z rąk rosyjskiego żołnierza broniąc własnej czystości.

Na szczęście również i dziś nie brakuje wśród młodych odważnych ludzi. Wielu z nich z dumą, bez żadnych kompleksów opowiada o swojej przyjaźni z Jezusem. Przykładem może być Maciej Czaczyk, zwycięzca II edycji popularnego programu Mast Be the Music, który zrezygnował z kariery aby wstąpić do seminarium duchownego by służyć Jezusowi w stanie kapłańskim. W tym gronie nie może zabraknąć sportowców, m. in. piłkarza Nicoli Legrottaglie, grającego kilka lat temu w Juventusie Turyn i AC Milan z numerem 33 (wiek ziemskiego życia Jezusa), który po strzeleniu bramek prezentował koszulkę z napisem: „Należę do Jezusa” albo „Jezus żyje”. W program telewizyjnych opowiadał o tym jak spotyka się z przyjaciółmi by rozważać słowo Boże. Wziął również udział w telewizyjnym maratonie biblijnym.

Wpatrując się w przykład św. Dominika i tylu młodych, odważnych ludzi, których nigdy nie brakowało w historii Kościoła i naszej Ojczyzny bądźmy odważnymi świadkami wiary we współczesnym świecie. Miejmy odwagę z dumą opowiadać o swojej wierze, służbie przy ołtarzu i modlitwie. Nie wstydźmy się nosić znaków naszej wiary w postaci krzyża lektorskiego czy cudownego medalika. Bez lęku czyńmy znak krzyża św. kiedy wyruszamy w podróż np. na wycieczkę klasową, rozpoczynając mecz czy po prostu przechodząc obok kościoła, krzyża czy kapliczki. Bądźmy odważni, kiedy będzie trzeba stanąć w obronie niesprawiedliwie osądzonej koleżanki czy kolegi. Nie stójmy biernie, kiedy drugiemu będzie się działa krzywda. Miejmy odwagę upomnieć osoby które niszczą swoje zdrowie przez alkohol, narkotyki czy inne używki. Niech nie zabraknie nam odwagi aby zabrać głos w obronie Kościoła, nawet jeżeli będziemy w tym osamotnieni i narazimy się w oczach rówieśników na śmieszność. Takie postawy wymagają takiej samej odwagi jak walka w obronie ojczyzny czy ratowanie życia drugiej osoby. To swoiste białe męczeństwo. Św. Dominiku módl się za nami, abyśmy byli odważnymi świadkami Jezusa w naszych domach, szkołach i wśród naszych kolegów i koleżanek.  Kto się bowiem przyzna do Jezusa przed ludźmi, do tego Jezus przyzna się przed Ojcem.

2.3 Dziecięcy gigant ducha

Papież Franciszek lubi zaskakiwać. Ojciec święty, zastępca Jezusa na ziemi, mając na głowie problemy wierzących z całego świata postanowił odpowiadać na listy dzieci, które pytają m. in. o to co Bóg robił zanim stworzył świat i czy źli ludzie też mają anioła stróża itd.? Papież nie lekceważy najmłodszych, ponieważ wie Bóg bardzo kocha dzieci i traktuje je serio. Gdy do Pana Jezusa przyszły dzieci a Apostołowie nie chcieli je dopuścić do Niego, uważając że ich Boski Mistrz ma ważniejsze sprawy na głowie niż dziecięce problemy, Jezus powiedział: pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie zabraniajcie im. Co więcej Pan Jezus stawiał dzieci za wzór wiary gdy mówił dorosłym: „jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci nie wejdziecie do królestwa Bożego”. Tak jak dzieci kochają i bezgranicznie ufają swoim rodzicom, tak my mamy  kochać i ufać Panu Bogu. Zwróćmy uwagę, że również Matka Boża objawiała się głównie dzieciom. Niemal 100 lat temu w 1917 roku Maryja objawiała się w portugalskiej wiosce Fatimie Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi i przekazywała im swoje orędzia, prosząc o modlitwę w intencji nawrócenia świata. Mówiła jeżeli ludzie nie przestaną grzeszyć przyjdzie straszliwa wojna, która pochłonie miliony istnień ludzkich. Prosiła o poświęcenie Rosji, Jej Niepokalanemu Sercu. Maryja objawiała się również 14-letniej Bernadecie Soubiroues w Lourdes oraz 13-letniej Justynie Szafrańskiej i 12-letniej Barbarze Samulowskiej w Gietrzwałdzie.

To wszystko świadczy o tym, że Pan Bóg w sposób szczególny umiłował sobie dzieci, ich wiarę, zaufanie, niewinność, autentyczność. Trzeba również przyznać, że dzieci nie pozostawały Bogu dłużne, kochając go i będąc gotowe poświęcić dla Niego własne życie. Wobec tego nie może dziwić fakt, że tak wielu świętych i błogosławionych wywodzi się spośród dzieci. Jednym z najmłodszych świętych w historii Kościoła jest św. Dominik Savio, którego relikwie gościmy w naszej parafii. W chwili śmierci liczył sobie zaledwie 15 lat. Nikt nie rodzi się świętym. Świętość się zdobywa. Dominikowie wystarczyło 15 lat, aby wznieść się na wyżyny duchowej doskonałości, stając się gigantem ducha.

Dominik urodził się 2 kwietnia 1842 roku w San Giovanni di Riva we Włoszech. Jego Rodzice nie byli zamożni w sensie materialnym. Posiadali jednak o wiele ważniejszy skarb, którą była wiara. Mama, z zawodu krawcowa, od najmłodszych lat powtarzała Dominikowi aby był pięknym ubraniem Jezusa. Największą ozdobą człowieka są dobre czyny wypływające z miłości do Boga i ludzi. Gdy Dominik miał 5 lat został ministrantem i każdego dnia uczestniczył we mszy św. Zdarzało się, że gdy przychodził do kościoła drzwi były jeszcze zamknięte. Wtedy klękał przed nimi i modlił się aby jak najlepiej przygotować się do spotkania z Jezusem. Ksiądz Proboszcz widząc jego nieprzeciętną wiarę postanowił dopuścić go do I Komunii św. w wieku zaledwie 7 lat, choć w tamtych czasach dzieci przyjmowały po raz pierwszy Jezusa Eucharystycznego w wieku 12 lat. W dniu I Komunii św. Dominik zapisał w książeczce do nabożeństwa swoje postanowienia:

1. Będę się często spowiadał i przyjmował Komunię św.

2. Będę święcił dzień święty

3. Moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja

4. Raczej umrę niż zgrzeszę

Jezus i Maryja zajmowali najważniejsze miejsca w życiu Dominika. Nie było takiego dnia, w którym opuścił by msze św. Każdą wolną chwilę spędzał w kaplicy na rozmowie z Bogiem. Pragnął zostać świętym. Idąc za radą swojego duchowego mistrza ks. Jana Bosko starał się zawsze być wesołym, wypełniać swoje obowiązki i pomagać kolegom.

Miłość do Jezusa znajdowała odbicie w codziennym postępowaniu Dominika. Spotykając ubogich dzielił się z nimi pożywieniem czy drobnymi pieniążkami, które otrzymywał od rodziców. Nigdy nie przeszedł obojętnie wobec biednych, choć sam nie należał do bogatych. Kiedy wybuchła epidemia cholery jako ochotnik zgłosił się do opieki nad chorymi ryzykując własnym życiem. Zdobył się na odwagę aby upomnieć woźnicę, który strasznie przeklinał oraz nie pozwolił na gorszenie młodych chłopców niewłaściwymi, obscenicznymi obrazami, czego próbował dokonać pewien starszy i silniejszy pan, który wtargnął do oratorium prowadzonego przez ks. Jana Bosko, w którym również przebywał nasz bohater.

W życiu Dominika były obecne wydarzenia, które trudno wytłumaczyć nie odwołując się do Boskiej ingerencji. Do takich należała sytuacja gdy Dominik zapukał do zupełnie nieznanego sobie domu, w którym mieszkało wiele rodzin i zapytał czy nie ma tu umierającej osoby. Gospodarz początkowo strasznie zdenerwował się na Dominika, ale później przypomniał sobie, że na poddaszu mieszka starsza kobieta, której od jakiegoś czasu nie widział. Kiedy poszedł sprawdzić okazało się, że kobieta faktycznie jest ciężko chora i umiera. W ostatniej chwili zdołano poprosić księdza aby udzielił jej sakramentów św. przygotowując ją na godzinę śmierci. Bóg posłużył się Dominikiem aby uratować tę nieznaną z imienia i nazwiska staruszkę dla nieba. Podobnie rzecz się miała z mamą Dominika. Gdy ciężko zachorowała i bliska była śmierci postanowiono nie informować Dominika o tym, aby go nie martwić. Ponadto uważano, że Dominik i tak w tej sytuacji nic nie pomoże. A tymczasem pewnego dnia Dominik niespodziewanie zjawił się w domu, mocno przytulił mamę i niepostrzeżenie zawiesił jej na głowie szkaplerz Matki Bożej. Po kilku dniach Pani Brygida Savio ku zdumieniu wszystkich odzyskała zdrowie. Nie sposób ustalić skąd Dominik dowiedział się o chorobie mamy i jak to się stało, że po jego odwiedzinach mama powróciła do pełni sił, choć spodziewano się najgorszego.

Mimo młodego wieku Dominik zaskakiwał innych mądrością swoich wypowiedzi. Zapytany czy nie boi się chodzić sam do szkoły odpowiedział: „nie jestem przecież sam, jest ze mną Najświętsza Maryja Panna i mój anioł stróż”. Gdy z kolei został niesłusznie oskarżony o wrzucenie do pieca śniegu, co mogło spowodować jego uszkodzeniem, a przede wszystkim mogło skutkować odwołaniem zajęć, Dominik nie zareagował na te kłamliwe oskarżenie. Nie chciał jednak wskazać winowajcy ponieważ wiedział że ten, mając już na swoim koncie niejedno przewinienie, zostałby z pewnością wyrzucony ze szkoły. Gdy jednak cała sprawa wyjaśnił się i nauczyciel pytał Dominka dlaczego tak postąpił, ten odpowiedział: przecież Pan Jezus też był niesłusznie oskarżany.

Dominik nie był jakiś dziwakiem czy odludkiem. Był bardzo wesoły, sympatyczny, koleżeński. Godnym podkreślenia jest to, że nie ulegał presji wywieranej przez  kolegów. Gdy namawiali go do czynów, które uważał za niewłaściwe, zawsze odmawiał, co budowało jego autorytet w ich oczach. Potrafił przerwać wspólną zabawę i zaproponować wstąpienie do kościoła na krótką modlitwę. Nawet zabawa stanowiła dlań okazję do dawania świadectwa o Jezusie. W związku z tym, że dobrze sobie radził w nauce pomagał słabszym kolegom w odrabianiu lekcji. Założone przezeń Towarzystwo Niepokalanej miało pomagać nieradzącym sobie w nauce chłopcom w uzupełnianiu braków i prowadzeniu do duchowej doskonałości.

16 października 1978 roku Karol Wojtyła został wybrany papieżem przyjmując imię Jana Pawła II. Tego samego dnia polska alpinistka Wanda Rutkiewicz, jako pierwsza kobieta, zdobyła najwyższy szczyt świata Mont Everest. Gdy Jan Paweł II dowiedział się o tym, zaprosił ją na audiencję, w czasie której powiedział: „dobry Bóg tego samego dnia pozwolił nam zajść tak wysoko”. My wiemy, że najwyższym szczytem jaki zdobył papież był szczyt świętość. Ten sam szczyt wiele lat wcześniej zdobył Dominik Savio, pokazując nam, że każdy bez względu na wiek, może zostać świętym. Droga na szczyt świętości jest niezmienna, wiedzie przez modlitwę i dobre czyny, które z niej wypływają. Recepta na świętość jaką otrzymał Dominik Savio od swojego duchowego opiekuna ks. Jana Bosko: bądź wesoły, wypełniaj swoje obowiązki i pomagaj innym jest aktualna w świecie Internetu, smartfonów i tabletów.

2.4 Źródło szczęścia

W pewnej górskiej dolinie leży piękna wioska. Każdy kto ją odwiedza zwraca uwagę, że ludzie są tam radośni, szczęśliwi i uśmiechnięci. Mieszkańcy żyją w zgodzie, a wszelkie nieporozumienia są szybko wyjaśniane. Ale nie zawsze tak było. Starzy ludzie opowiadają, że kiedyś wioska była miejscem smutku, ludzie byli dla siebie nieżyczliwi i ciągle o coś się kłócili. Było tak do dnia, kiedy w wiosce pojawił się młody wędrowiec. Mieszkańcy przyjęli go niechętnie. Tylko nieliczni rozmawiali z nim, słuchali jego opowieści. Dziwili się, że pomimo młodego wieku wędrowiec potrafił udzielać mądrych rad. Umiał odpowiadać na wiele trudnych pytań. Po kilku dniach wędrowiec wziął kilof i poszedł wysoko w góry. Dzieci, które za nim pobiegły opowiadały, że młodzieniec kruszył skały. Mówił też, że chce uczynić ich szczęśliwymi. Wielu mieszkańców podejrzliwie patrzyło na młodzieńca i jego ciężką pracę. Inni wyśmiewali się z niego i dokuczali. Pewnego dnia mieszkańcy usłyszeli wielki huk. Po kilku minutach zobaczyli strumienie wody płynące ich doliną. Potoków było 7. Wszystkie wypływały z jednego źródła a potem rozdzielały się. Dwa z nich płynęły przez środek wioski. Wszyscy ucieszyli się na ten widok ponieważ jedyna studnia w wiosce często wysychała i po wodę trzeba było chodzić do bardzo odległej rzeczki. Od tego dnia w wiosce zaczęły dziać się niesamowite rzeczy. Po wypiciu wody z pierwszego strumienia ludzie przestawali się kłócić, przepraszali się i wybaczali sobie nawzajem. Woda z drugiego strumienia powodowała, że ludzie zaczęli się odnosić życzliwie do sąsiadów, pomagali im, dzielili się tym co mieli. Gdy przynoszono wodę chorym z kolejnego strumienia ci pomimo cierpienia łatwiej znosili swoje choroby. Zauważono też, że gdy młodzi ludzie wypili wodę z kolejnego strumienia stawali się bardziej odpowiedzialni za siebie i innych. Młodzi ludzie, którzy chcieli oddać swe życie Bogu czerpali wodę z kolejnego potoku, bo jak mówili, pomagało im to w ich służbie Bogu i ludziom. Młode pary biegały do następnego strumienia ponieważ jego wody umacniały małżeńską miłość. Dzieci, które się rodziły obmywano w wodzie kolejnego strumienia aby były pełne radości.

Wędrowca w wiosce już nikt nigdy nie widział. Niektórzy mówili, że zginął pod zwałami gruzów, gdy wytrysnęło źródło. Inni opowiadali, że podobno ktoś widział go wędrującego grzbietami gór. Pozostało po nim źródło, które mieszkańcy nazwali źródłem miłości.

Kochani! Choć to tylko legenda, to jednak jej przesłanie jest jak najbardziej prawdziwe i aktualne. Źródłem, które sprawia, że jesteśmy radośni, szczęśliwi i uśmiechnięci jest sam Jezus, a owymi strumieniami, poprzez które płynie do nas Boża radość, miłość,  pokój i duchowa siła są sakramenty św. Jeżeli nie czerpiemy z tego źródła, a czynimy tak gdy zapominamy o modlitwie, udziale we mszy św., spowiedzi św. stajemy się jak mieszkańcy wioski przed przybyciem tajemniczego wędrowca. Jesteśmy smutni, złośliwi, zawistni.  Nic nas nie cieszy, wszyscy nas denerwują i z nikim nie potrafimy się dogadać. Jeśli jednak oczyszczamy się w  sakramencie spowiedzi św., jeśli karmimy się Ciałem Pana Jezusa w naszym życiu smutek ustąpi miejsca radości i miłości.

Bardzo dobrze rozumiał to św. Dominik Savio. Od najmłodszych lat każdego dnia uczestniczył w codziennej mszy św. Od 5 roku życia był ministrantem, co stanowiło dla niego powód do dumy. Zdarzało się, że przychodząc wcześniej na msze św. zastawał zamknięte drzwi kościoła. Nie denerwował się, tylko klękał przed nimi i modlił się, aby jak najlepiej przygotować się do mszy św.  Często można go było spotkać na osobistej modlitwie w kaplicy bądź przy figurze Matki Bożej. Czas poświęcony Bogu na modlitwę, nie był dla niego czasem straconym. Modlitwa sprawiała, że Dominik stawał się lepszy, radośniejszy, pełen zapału do czynienia dobra. Dzięki sile jaką otrzymywał od Jezusa stać go było na wielkie czyny. Gdy pewnego dnia koledzy niesłusznie oskarżyli go o wrzucenie śniegu do stojącego w sali szkolnej pieca, Dominik nie protestował. Gdyby wskazał winowajcę, ten natychmiast zostałby wyrzucony ze szkoły, a tego Dominik chciał uniknąć. Wolał całą winę wziąć na siebie. Gdy cała sprawa wyszła na jaw, nauczyciel nie mógł zrozumieć, dlaczego Dominik tak postąpił. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy usłyszał „że przecież Pan Jezus też był niesłusznie oskarżany”.

Modlitwa sprawiała, że Dominik stawał się odważny. Sami wiemy jak trudno jest upominać źle czyniących.  Dominikowie też z pewnością nie było łatwo. Pan Jezus dawał mu siłę do czynów, które budzą nasz podziw i zasługują na szacunek. Pewnego dnia do oratorium św. Jana Bosko, w którym przebywał św. Dominik, wtargnął mężczyzna z gazetą zawierającą niewłaściwe obrazy i treści. Chcąc zgorszyć nimi młodych chłopców, pokazywał im je. Dominik, pomimo tego, że był dużo młodszy i słabszy zareagował natychmiast. Wyrzucił gorszyciela z oratorium. Oby i nam nie zabrakło odwagi, gdy będzie trzeba upomnieć kolegę używającego wulgarnych słów, palącego papierosy czy pijącego alkohol, po prostu czyniącego zło. Nie jest odważnym ten kto pije i pali, ale ten, kto potrafi powiedzieć „nie”.

Św. Dominiku Savio , tak jak ty, pragniemy w swoim życiu na pierwszym miejscu postawić Jezusa i Maryję. Będziemy często przystępowali do spowiedzi św. i Komunii św. Dzięki nim otrzymamy niezbędną moc do wypełniania naszych codziennych obowiązków i pokonywania wszelkich trudności. Przyjaźń z Jezusem napełni nasze serca radością i uczyni  nasze życie prawdziwie szczęśliwym.

3. ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU

Jezus Chrystus jest obecny pośród nas w Najświętszym Sakramencie. Jego pełne miłości spojrzenie pada na każdą i każdego z nas. Nie ulegajmy pokusie pośpiechu. Czas oddany Chrystusowi w cichej, osobistej modlitwie niech nie wydaje się czasem straconym. Nie zrażajmy się tym, że modlitwa wymaga wysiłku, że podczas niej wydaje się, że Jezus milczy. On milczy ale działa.

W sercu każdej młodej dziewczyny i każdego młodego chłopaka jest wpisane głębokie pragnienie bycia szczęśliwym. Z pewnością nieraz zastanawiałeś się jaka będzie twoja przyszłość. Chciałbyś skończyć szkołę, studia, znaleźć dobrą pracę, założyć rodzinę, odnieść sukces. Świat w którym żyjesz podpowiada ci, że jak będziesz miał dużo pieniędzy, atrakcyjną żonę, przystojnego i bogatego męża, willę z basenem, luksusowy samochód to na pewno będziesz szczęśliwy. Jednocześnie znasz ludzi zadowolonych z życia, którzy zarabiają stosunkowo niewiele, mają żonę nie tyle piękną co mądrą i dobrą, a największym skarbem jaki posiadają nie jest najnowszy model mercedesa ale kilkoro dzieci, których śmiech wypełnia skromnie urządzone mieszkanie. Szczęście nie zależy od tego ile będziesz miał przyjemności, pieniędzy, rzeczy. Możesz dużo mieć i być bardzo nieszczęśliwy. Możesz mało mieć i być bardzo szczęśliwy. Pytasz więc jaka jest recepta na szczęście? Pytasz jak budować ten dom, któremu na imię życie?

Jesteś osobą wierzącą. Wiem, że tak jest bo inaczej nie przyszedłbyś tu dzisiaj. A skoro tak, to wierzysz w to, co pisze Pismo św. W Ewangelii według św. Mateusza czytamy: „Każdego więc, kto słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha i nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki”.

Jezus wzywa do budowania na skale. Dom naszego życia mamy budować na skale, którą jest sam Chrystus. Ba, aby być prawdziwie szczęśliwym dom naszego życia mamy budować z Chrystusem. Pytasz -  Co to znaczy, że mam budować swoje życie na Chrystusie i z Chrystusem? Budować na Chrystusie i z Chrystusem to znaczy oprzeć wszystkie swoje pragnienia, tęsknoty, marzenia, ambicje i plany na Jego woli. To powiedzieć sobie, swojej rodzinie, przyjaciołom i całemu światu, a nade wszystko samemu Chrystusowi: Panie nie chcę w życiu robić nic przeciw Tobie, bo Ty wiesz, co jest dla mnie najlepsze.

Chrystus w którego się teraz wpatrujemy, znając nas lepiej niż my sami siebie mówi do nas: „Drogi jesteś, drogi w moich oczach, nabrałeś wartości i ja cię miłuję” (Iz 43, 4). On zawsze jest wierny, nawet jeśli my odmawiamy wierności bo nie może zaprzeć się siebie samego (por. 2 Tm 2, 13). On stale pochyla się nad zranionym ludzkim sercem i mówi: „Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz”. Z wysokości krzyża wyciąga ramiona i powtarza przez całą wieczność: „Życie moje oddaję za ciebie bo cię kocham, człowieku”

Droga siostro i drogi bracie! Nie lękaj się postawić na Chrystusa, który tak bardzo cię ukochał, że postanowił umrzeć za ciebie na krzyżu. Nie przegrasz swojego życia jeżeli to uczynisz. Nie zrażaj się tym, że w środowisku w którym żyjesz Jezus jest niejednokrotnie ignorowany, wyśmiewany, ogłaszany królem przeszłości, a nie teraźniejszości, że jest zaliczany do spraw i osób o których nie powinno się mówić na głos i w obecności innych. Ty zrób tylko jedno: „Powierz Panu swą drogę/ i zaufaj Mu: a On sam będzie działał” (por. Ps 37).

Lęk przed porażką może czasami zniweczyć nawet najpiękniejsze marzenia. Może sparaliżować wolę i odebrać wiarę, że istnieje możliwość osiągnięcia w życiu prawdziwego szczęścia. Może skłonić do uwierzenia, że tęsknota za byciem szczęśliwym to tylko młodzieńcze pragnienie, a nie projekt na całe życie. Odpowiedzcie na ten lęk razem z Jezusem: „Nie runie dom, gdy na skale będzie utwierdzony”. Odpowiedzcie na wątpliwości razem ze św. Piotrem: „Kto wierzy w Chrystusa, na pewno nie dozna zawodu” Bądźcie świadkami nadziei, tej nadziei, która nie boi się budować domu swojego życia, bo dobrze wie, że może liczyć na fundament, który nie zawiedzie nigdy – Jezusa Chrystusa, naszego Pana.

Panie Jezu Chryste obecny pośród nas w Białej Okruszynie Chleba. Prosimy Cię pozwól nam być szczęśliwymi. Błogosław nam i obdarz wszelkimi potrzebnymi łaskami w dziele budowania domu naszego życia. Niech zawsze panuje w nim miłość, radość, pokój i szczęście. Niech deszcz, wezbrane potoki, wichry - kłótni, sporów, waśni, grzechu nie zdołają zakłócić harmonii panującej w sercach twoich wiernych. Jezu bądź z nami na każdym etapie naszego wzrastania ku świętości. Jezu ufamy Tobie!

4. Rozważania różańcowe

1. Chrzest Pana Jezusa w Jordanie

Chrzest w języku greckim nazywano „baptizein” tzn. zanurzenie. W sakramencie chrztu, stając się dziećmi Bożymi, zostaliśmy zanurzeni w miłości Boga. Tak jak Jezus usłyszeliśmy słowa: Tyś jest mój syn umiłowany. Dziękując za ten piękny dar dziecięctwa Bożego, prosimy Panie, abyś nas nieustannie zanurzał w swojej miłości, mądrości i sile, abyśmy na wzór św. Dominika zawsze wiernie trwali przy Tobie i nigdy od Ciebie nie odeszli, a służbę przy ołtarzu poczytywali sobie za największy zaszczyt.

2. Objawienie mocy Pana Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej

To Maryja jako pierwsza dostrzegła zakłopotanie nowożeńców spowodowane brakiem wina. W świecie żydowskim wino było symbolem radości. Gdy Maryja mówi Jezusowi nie mają już wina, to tak jakby mówiła nie mają już radości. Maryjo prosimy Cię stań przy tych lektorach i ministrantach, którym grzech odebrał radość i entuzjazm służby Bożej. Wyproś im u swego Syna dar przemiany serc. Niech na nowo napełnią się wiarą i miłością, i powrócą do pierwotnej gorliwości.

3. Głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia

Jezus nauczał jak pięknie i mądrze żyć, aby osiągnąć wieczne spełnienie. Wzywał do nawrócenia, korygował błędy, podtrzymywał na duchu. W tej tajemnicy pragniemy objąć naszą modlitwą naszych rodziców, dziadków, kapłanów, katechetów i nauczycieli, w których ręce Bóg oddał nasze wychowanie. To oni jako pierwsi głosili nam Jezusa i przekazywali jego Ewangelię. Dziękujemy za ich świadectwo wiary i mądrość życia. To oni stawiali nam wysokie wymagania, poprawiali błędy, dopingowali do lepszego życia. Pewnie nie było by nas tutaj, gdyby nie oni. Niech nagrodą za ich trud wkładany w nasze wychowanie będzie nie tylko nasza wdzięczność, ale nade wszystko Boże błogosławieństwo, o które teraz prosimy.

4. Przemienienie na Górze Tabor

Gdy Jezus modlił się na Górze Tabor w obecności Piotra, Jakuba i Jana, Jego twarz zajaśniała jak słońce a odzienie stało się lśniąco białe. Pamiętajmy o tym, że modlitwa ma ogromną moc, moc przemiany człowieka. Wierząc w tę niezwykłą moc modlitwy prośmy za tych wszystkich, którzy pogubili się w swoim życiu. Alkohol, narkotyki, zmysłowe przyjemności nie uczynią ich szczęśliwymi. Panie daj im moc wyrwanie się z sideł uzależnień i obdarz ich prawdziwym szczęściem.

5. Ustanowienie Eucharystii

Św. Dominik Savio każdego dnia uczestniczył w Eucharystii. To ona stanowiła najważniejszy punkt dnia. Z niej czerpał radość i siłę. Panie Jezu, przymnóż mi wiary, abym nigdy nie zwątpił w Twoją prawdziwą obecność na mszy św. Niech nie zabraknie mi wiary, że ilekroć w Kościele czyta się słowo Boże, przemawia do nas sam Bóg. Niech nie zabraknie mi wiary, że ilekroć przyjmuję Komunię św., przyjmuję samego Boga, który w białej okruszynie chleba przychodzi, aby mnie bronić, umacniać i pocieszać.

V. Litania do św. Dominika Savio

Kyrie elejson. Chryste elejson. Kyrie elejson.

Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty, Boże,

Święta Trójco, Jedyny Boże,

Święta Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta, módl się za nami

Święty Dominiku Savio,

Święty Dominiku, najmłodszy spośród świętych,

Święty Dominiku, patronie dzieci i młodzieży,

Święty Dominiku, któryś wolał raczej śmierć od popełnienia grzechu,

Święty Dominiku, zawsze pogodny i radosny,

Święty Dominiku, z wielką pilnością wypełniający swoje szkolne obowiązki,

Święty Dominiku, na wszelki sposób starający się pomagać bliźnim,

Święty Dominiku, niosący pomoc chorym,

Święty Dominiku, godzący zwaśnionych,

Święty Dominiku, unikający grzechu, jako największego wroga,  odbierającego łaskę Bożą i spokój sumienia,

Święty Dominiku, już w dzieciństwie poświęcający się na służbę Panu,

Święty Dominiku, gardzący zabawami,

Święty Dominiku, często przystępujący do spowiedzi i Komunii Świętej,

Święty Dominiku, którego przyjaciółmi byli Jezus i Maryja,

Święty Dominiku, serdeczny przyjacielu Dzieciątka Jezus,

Święty Dominiku, mały w oczach własnych, a do wielkich rzeczy przeznaczony,

Święty Dominiku, lilio anielskiej czystości,

Święty Dominiku, jasno świecąca gwiazdo świętości,

Święty Dominiku, pełny chwały obrońco dzieci,

Święty Dominiku, który w trudach swoich kroczyłeś śladami Jezusa, przez ukryte swe życie i cnoty,

Święty Dominiku, przez czystość pokorę i żarliwość bliski Maryi,

Święty Dominiku, przewodniku małych dusz, który tak wiele serc zwróciłeś ku Bogu,

Święty Dominiku, siedmioma darami Ducha Świętego przyozdobiony,

Święty Dominiku, pobożny i skupiony przed obliczem Bożym,

Święty Dominiku, który dałeś dzieciom przedziwny przykład miłości i czystości,

Święty Dominiku, abyśmy z grzechów naszych powstali,

Święty Dominiku, abyśmy szczerze pokutowali,

Święty Dominiku, abyśmy w służbie Bożej gorliwymi byli,

Święty Dominiku, abyśmy w cnocie postępowali,

Święty Dominiku, abyśmy w jedności i zgodzie żyli,

Święty Dominiku, abyśmy w wierze niezachwianie stali,

Święty Dominiku, abyśmy nigdy zwątpieniu nie ulegali,

Święty Dominiku, abyśmy nigdy w rozpacz nie wpadli,

Święty Dominiku, abyśmy błądzących na drogę prawdziwą sprowadzili,

Święty Dominiku, abyśmy z własnej woli od jedności Kościoła katolickiego nie odstąpili,

Święty Dominiku, abyśmy od wszelkich niebezpieczeństw duchowych uwolnieni byli,

Święty Dominiku, abyśmy po przejściu życia doczesnego z Tobą się połączyli

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – przepuść nam, Panie

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – wysłuchaj nas, Panie

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – zmiłuj się nad nami, Panie

 

Módlmy się:

Boże, któryś Św. Dominika Savio w dziecięcym wieku do poznania Twojej Miłości doprowadzić raczył, spraw, prosimy Cię, dozwól również nam, swoim dzieciom, wzrastać w radości i miłości, aż do miary wielkości według pełni Chrystusa.

Przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.